Jeśli kiedyś ktoś powie mi, że jest dziś gorąco to odpowiem mu – Pamiętam 7 lipca 2012 roku, pamiętam bo wtedy żenił się mój brat, a ja robiłem zdjęcia. Pamiętam jak robiąc zdjęcia u Młodej w domu wsiadając do samochodu sparzyłem usta wodą którą zostawiłem na siedzeniu. Pamiętam, że każde podniesienie aparatu do oka kosztowało mnie wypocenie z organizmu niemałej ilości wody, pamiętam że klima na sali nie wyrabiała, ulgę częściowo przynosił zimny browar i wentylator za plecami, inni wybierali kąpiel w oczku z rybkami, a hardkory schładzały się w błotnych kałużach /i bynajmniej nie są to żarty/. Więc nie mów mi ku… że jest dziś gorąco, bo nie masz o tym pojęcia.
Wracając do samego ślubu – bardzo rzadko /w mojej krótkiej karierze fotografa pierwszy raz/ zdarza się czterech księży celebrujących mszę, nikomu tego nie życzę skutecznie bronią dostęp i dojście do Młodej Pary w trakcie przysięgi do tego jeszcze ministrant z mikrofonem, Pan Janek z kamerą i mamy formację żółwia.
Jak wspomniałem to ślub brata więc zrozumiałym niech będzie brak zdjęć z wesela.
.